
Fotografia pokazuje dowód ustawki. Poszkodowany gawędzi sobie z oprawcami.
W swojej relacji z obchodów 11. Listopada wspomniałem o zobaczonej, w telewizorze scenie, która odebrałem jako oczywistą prowokację. Wrażenie to zainspirowało mnie do dołączenia do grupy czekającej przy pomniku Dmowskiego na Marsz Niepodległości. Przypominam:
zobaczywszy w TVP wielokrotnie powtarzany, ostry, stabilną kamerą włączoną kilkanaście sekund przed incydentem obrazek jak to z brzegu grupy maszerujących wychodzi zamaskowany facet i wali na odlew drugiego stojącego z aparatem fotograficznym, który po tym teatralnym ciosie nawet się nie zachwiał i trzymał spokojnie fotoaparat dalej, zorientowałem się że jest to doskonale wyreżyserowana scena. Pamiętam tak reżyserowane przez telewizje sceny z 1982 roku.
Dobrze byłoby jeszcze wiedzieć czyje to są służby.
Trzeba jednak zauważyć, że są fatalnie ubrane.
Czy to znaczy, że ...... CIA?
Kto da więcej?
-„A więc widać, że służby są dobrze wyćwiczone.
Dobrze byłoby jeszcze wiedzieć czyje to są służby.”-
A czyje mają być? Po to Kiszczak systematycznie zwiększał liczbę tajnych agentów, aż do rekordowej liczby 89 tysięcy przed rokiem 89. Od tamtego czasu, dzieje się tajnie realizowane zarządzania Polską, jakiego ciągłość dobrze widać z perspektywy czasu.
Dla przykładu Czechosłowacja na koniec komunizmu, liczyła sobie
wszystkich służb, razem z wojskowymi, całe 20 tysięcy.
Zamiast pytać co robią tajne służby, więcej można zrozumieć po tym o czym wiadomo że nie robią – nie reagują na to wszystko co nas oburza. Afery, prywatyzacje, prowokacje, serie samobójstw – tego nasze FBI planowo nie widzi, a zatem może tym właśnie się zajmuje jako sprawca.
I to złowrogi milczenie tajnych służb.
A niby dlaczego "nie Siewierny"?
Jedni mówią to co widzą (i słyszą) a inni mówią to, co chcą wdrukować odbiorcom - obraz, którego nigdy nie było.
Tak jak świadome, złe naprowadzanie polskiego samolotu na Siewiernym, było oczywistym dążeniem do spowodowania katastrofy (bo chyba nie robili tego "dla jaj"?), tak stanie razem z bandytami - nawet po drugiej stronie barierki (a właściwie - tym bardziej!) i nawet bez słowa - jest oczywistym dowodem na wspólnotę zamiarów. Mogli dostać już wcześniej wszelkie wytyczne, mogli mieć już wszystko wcześniej uzgodnione, więc teraz tylko czekali na odpowiedni moment - przecież nie można wyskoczyć naraz z wszystkimi prowokacjami, bo nikt w to później nie uwierzy.
http://mkkwola.nowyekran.pl/post/36508,aleksander-scios-bez-dekretu-nie-uznaje-autorytetow-ani-prawd-objawionych-iii-rp#comment_272563
Uderzony na pl. Konstytucji przez zamaskowanego chuligana fotograf, który po tym został sfotografowany jak rozmawia z osobami w białych kominiarkach - wyjaśnia portlowi Fronda.pl całe zdarzenie.
- W związku z pojawiającymi się opiniami na stronach Frondy, o moim rzekomym związku z ludżmi w białych kominiarkach, łącząc mnie tym samym z domniemaną prowokacją, postanowiłem wyjaśnić całą sytuację. Nie mam nic wspólnego z zamaskoanymi ludźmi.
Samo uderzenie nie było aż tak mocne jak sugerował przekaz telewizyjny, napastnik najzwyczajniej je sfuszerował.Sytuacja którą widać na zdjęciu to próba wyjaśnienia całego zajścia, podjęta przeze mnie około 5 minut później.
Chcę tym samym uciąć kategorycznie dywagacje łączące mnie z tym zajściem, jestem przypadkowym uczestnikiem zdarzenia - oświadcza poszkodowany fotograf.
jesli sluzby przeznaczone do scigania okreslonych w ich uprawnieniach przestepstw, nie czynia 'swojej powinnosci,' to musza kontrolowac te wlasnie przestepstwama, w swoim wiadomym sobie tylko celu .... bardzo celnie to napisales ...
Jeśli to drugie, to czy od pierwszego zdania, czy dopiero od drugiego?
Ten "poszkodowany fotograf" najwyraźniej kłamie. Kto, nawet po lekkim oberwaniu w twarz, idzie do bandytów, z których jeden go uderzył, by się tłumaczyć??? Co mu dawało pewność, że nie "poprawią", że nie oberwie więcej?
No i zasadnicze pytanie:
Z czego to ma się tłumaczyć NAPADNIĘTY człowiek, przed bandytami???
Jeśli już - tym bardziej, jeśli nie była potrzebna interwencja karetki pogotowia - to należało natychmiast "poszukać" (choć szukać nie było potrzeby, bo był pod ręką) reportera "jakiejś" telewizji i tam dać, na żywo, wyraz swemu oburzeniu faktem napadania bandytów na spokojnych ludzi, próbujących sobie zrobić pamiątkową dokumentację zdjęciową z obchodów państwowego święta ...
PS. Nie chce mi się wierzyć, przyglądając się zachowaniu "poszkodowanego fotografa", że ta rozmowa z bandytami miała miejsce "pięć minut po zdarzeniu" - jeśli "po ...", to tym bardziej ten obrazek dowodzi ustawki.
Pozdrawiam
Brawo! I tylko o to mi chodzi. Jedni mogą interpretować rzeczywistość jak chcą, a drudzy to muszą gromadzić dowody?
Autor jednoznacznie dokonał nadinterpretycji pisząc, że na zdjęciu widzi rozmowę reportera z potencjalnymi bandytami.
Tam nie ma żadnej takiej rozmowy. Identzyczne nadintzerpretacje dotyczyły zdjęć z Siewiernego, tylko nie było z czym ich skonfontować.
W takiej sytuacji jak teraz mogę nawiązać do słów prezydenta Kennedego wypowiedzianych w Berlinie po zbudowaniu muru.
JESTEM POLSKIM NACJONALISTĄ.
Nie jestem "nazistą" chociażby z tego powodu, że nie jestem socjalistą.
Proponuję w dyskusjach o wydarzeniach z 11. listopada używać określenia "faszyści" lub "faszystowskie bojówki" w stosunku do lewaków którzy jak kiedyś za Hitlera organizowali burdy uliczne, potem palili książki a w końcu palili ludzi.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
właśnie. napis nad zdjęciem sugeruje ,że rozmowa toczy się przed rękoczynem, co byłoby usprawiedliwione w pewnym sensie. rozmowa najpierw spokojna mogła przerodzić się w awanturę, a po paru minutach zamaskowany bydlak dopuszcza się rękoczynu. zeznanie fotoreportera pogrąża go, bo odwrotną kolejnośc zdarzeń bardzo ciężko sobie wyobrazić.(chyba,że fotoreporter to Clint Eastwood i Bruce Willis w jednym i za wszelką cenę chce samotnie wymierzyć sprawiedliwość :-)))
Jej nie będzie, gdyż gówno jest odważne tylko w kupie.
To nie Siewierny! Tu dużo prościej. 100 punktów za udowodnienie mi, że ten fotoreporter rozmawia z tymi typami i że jest to przyjemna rozmowa."
-------
dowód na to podaje tu bloger
prawi co wiec 16.11.2011 09:50:26
zacytuję
Sytuacja którą widać na zdjęciu to próba wyjaśnienia całego zajścia, podjęta przeze mnie około 5 minut później.
Walnięty z zamachu w mordę po 5minutach podszedł do chuliganów aby dokonać "próbę wyjaśnienia całego zajścia"
Bardzo to brzmi wiarygodnie, zwłaszcza że białym kominiarkom raptem odechciało się imitować udział w Marszu Niepodległości
Mam ten sam omam wzrokowy.
wyobraź sobie, że dostajesz cios w mordę w publicznym miejscu.
Czy w swoim odruchu, kilka minut po otrzymaniu uderzenia w twarz podchodzisz do ludzi, z którymi szedł uderzający go chuligan, żeby co? Dostać jeszcze raz w pysk?
Pogrozić pięscią? Wytłumaczyć im że to nieładnie?
50 metrów obok była kompania policji której mógł dać oficjalne zawiadomienie. Prawdopodobnie "uderzył" go ten najwyższy, ale to nie ma większego znaczenia. To byli ludzie w maskach kupionych w tym samym sklepie, wyraźna ich współidentyfikacja.