
Pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia wstrząsnął wiadomością o rozbiciu lecącego do Syrii samolotu Tu154 Ministerstwa Obrony Rosji z ośmioosobową załogą, chórem Aleksandrowa, grupą dziennikarzy i ekipą medycznej pomocy humanitarnej na pokładzie.
Przypomnę jeszcze, że zanim zostało to oficjalnie opublikowane trafnie wskazałem przyczyny katastrof rosyjskiego Airbusa strąconego w październiku ubiegłego roku nad Synajem
katastrofa-rosyjskiego-samolotu-nad-synajem
przyczynę rozbicia samolotu German Wings w Alpach -
http://almanzor.salon24.pl/638417,katastrofa-niemieckiego-d-aipx
i
http://newsroom.salon24.pl/638411,katastrofa-airbusa-linii-germanwings-we-francuskich-alpach-nikt-nie-przezyl#comment_10105675
(w pierwszym swoim komentarzu do tej notki podałem hipotetycznie, że najbardziej prawdopodobne jest samobójstwo pilota)
oraz podałem, jak dotychczas jedyną zgodną z wszystkimi faktami zarejestrowanymi na przyrządach pokładowych oraz z aerodynamiką, hipotetyczną przyczynę smoleńskiej katastrofy naszego Tu154/M.
powod-katastrofy-pitot-zawiodl-i-tupolew-przepadl-cz-3-3
W sprawie katastrofy 25.12.2016 samolotu Tu154 Ministerstwa Obrony pod Soczi, pierwszego dnia rzucano przypuszczenia:
- Błąd pilota - uważam że piloci mający za sobą ponad 3000 godzin za sterami Tu154 równocześnie popełnić katastrofalnego błędu nie byli by w stanie. Błąd pilota nie odbiera załodze mowy i byłby zasygnalizowany kontroli lotu.
- Samolot uległ awarii "ze starości". Też wykluczam. Tu154 pomimo katastrofy smoleńskiej i wielu innych jest samolotem o odpowiedniej jakości oraz porównywalnej z innymi samolotami niezawodności. Wiek samolotu oraz czas po ostatnim przeglądzie również nie skłaniają do wskazania zużycia konstrukcji jako przyczyny katastrofy w dobrych warunkach atmosferycznych. Poza tym o usterce która nie rozhermetyzowała kabiny załoga by poinformowała kontrolerów.
- Zderzenie ze stadem masywnych ptaków- uważam za hipotezę śmieszną. - W nocy mogłyby latać co najwyżej nietoperze. I to nie na wysokości kilometra.
- Nagły rozpad kabiny. - To jest jedyna możliwość braku alarmu od załogi
Co mogło spowodować taki rozpad?
Wyłącznie wybuch.
Wejście zamachowca obwiązanego ładunkami wybuchowymi pomiędzy dobrze znających się członków zespołu muzycznego wykluczam.
Czy mógł to być ładunek wybuchowy włożony do bagażnika jak w przypadku katastrofy nad Synajem?
Po dwakroć nie!
Po pierwsze, jedynym praktycznie rozsądnym sposobem zainicjowania wybuchu ładunku włozonego do samolotu jest zapalnik ciśnieniowy. Inicjatorzy wybuchu na Synaju nastawili zapalnik na ciśnienie odpowiadające wysokości przelotowej 10 km.
Ustawienie zaplnika na wybuch przy niewielkim zmniejszeniu ciśniana jakie jest na wysokości 1000 metrów świadczyło by o głupocie zamachowców - a to też trzeba wykluczyć. Katastrofa nastąpiła na wysokości około kilometra na której różnica ciśnień byłaby w granicach błędu nastawnika.
Po drugie, agencja TASS informuje, że na lotnisku Czałkowski, skąd startował samolot, przeprowadzono dokładną kontrolę zarówno pasażerów jak i bagażu. Założono, że Tu-154 tankować będzie w Mozdoku, ale niekorzystne warunki atmosferyczne zmusiły do przejścia do lotniska Adler, czego się tam nie spodziewano. Na pokład weszło tam tylko tylko dwóch strażników granicznych i celnik a wychodził chwilowo z samolotu tylko nawigator dla kontroli tankowania.
Organy bezpieczeństwa i dochodzenia Rosji nie uważają wersji ataku jako głównej.
Czy mają rację?
Zaryzykuję kolejny raz hipotezę:
Atak z ziemi rakietą klasy stinger
Zwracam uwagę że pas startowy lotniska Adler, z którego startował samolot leży zaledwie 4 kilometry od granicy z Abchazją. Tuż za granicą mogł usadowić się zamachowic z rakietą podobną do stingera.
Jest to "przenośny, ręcznie odpalany, naprowadzany na podczerwień pocisk kierowany ziemia-powietrze produkowany w USA i używany przez amerykańskie siły zbrojne. System wszedł do służby w 1981 roku. Pociski Stinger zniszczyły do tej pory około 270 samolotów. Stinger jest produkowany przez Raytheon Missile Systems oraz na licencji przez zakłady Dornier w Niemczech. Stingery są używane przez siły zbrojne USA oraz w 29 innych krajach. Dotychczas wyprodukowanych zostało około 70 000 pocisków. ..."(Wikipedia)
Podczas wojny sowiecko - afgańskiej Stany Zjednoczone dostarczyły talibom z Al-Kaidy wielką ilość stingerów, które zdziesiątkowały tam sowieckie lotnictwo.
"Pocisk odpalany jest z wyrzutni ręcznej przez jednego operatora, ale oficjalnie obsługa wymaga dwóch osób. FIM-92B może atakować samoloty w odległości do 4800 m i lecące na wysokości pomiędzy 180 a 3800 m. "(tamże)
Miałem szczęście być na tym koncercie ...
Rest In Peace
Nieśmiało pytam szanownego Gościa co dał mi 1*: Co Mu się w tym tekście nie spodobało?
5* Pozdrawiam. BJ
Siedzący w jakiejś chałupie nienawistnik Rosji mógł w czasie godzinnego postoju dużego tankującego samolotu wyciągnąć niezauważony z kryjówki "stingera" lub coś podobnego pozostałego po wojnie gruzińsko - rosyjskiej i wypalić po starcie samolotu. Płomień z dysz silników bezbłędnie rakietę naprowadził. Zobaczymy co się okaże .... W sumie to wielka tragedia.
Pozdrawiam
1:25
https://m.youtube.com/watch?v=ymkp8SAMzBM
Mój rosyjski (delikatnie pisząc) pozostawia wiele do życzenia. A film może być bardzo ważny. Tak myślę.
Ukłony
"7 września 2010: Rosyjski Tu-154 należący do linii Alrosa Mirny Air Enterprise lądował awaryjnie na terenie leśnym nieopodal lotniska w Iżmie w republice Komi, 1500 km od Moskwy, gdy awaria sieci elektrycznej spowodowała niesprawność wszystkich urządzeń na pokładzie, w tym pomp paliwowych i wyposażenia radiowo-nawigacyjnego. "
To mogłoby wyjaśnić brak komunikatów ze strony załogi.
Oto link do całego komentarza:
http://wps.neon24.pl.neon24.pl/post/135941,katastrofa-czy-kolejny-akt-syjonistycznego-terroryzmu#comment_1354437
Oczywiście daję 5*
Wolę nie myśleć co to mogła być za pozostałość, bo jeśli było to co myślę, to jeszcze bardziej wolę nie myśleć jaki będzie na nas rewanż...
Ale oby nie...
Czy napędzana jest krystalicznie czystym powietrzem. Jaki byłby czas przelotu od momentu wystrzelenie do momentu trafienia i czy mogły to zarejestrować radary.
Nie znam się więc może pan mi odpowie
Zamieściłam przez pomyłkę nie ten link.
Zamierzalam wkleic ten oto:
https://m.youtube.com/watch?v=2I6K_hFrgEs
na którym widać (1:25) .... ognik....
i tyle.
Natomiast na tym wcześniejszym filmiku są zawarte jakieś analizy, oceny, wywody i teorie, że jeśli okaże się że był to zamach), to winę za katastrofę samolotu ponoszą spec służby Ukrainy. Narratorka nawiązuje do min. do wcześniejszych wydarzeń związanych z planowanymi zamachami na Krymie, z atakiem na rosyjski szpital polowy w Aleppo, do planów ataku na prom z dziećmi płynącymi na Krym.
Pozdrawiam i przepraszam... za zamieszanie.
Ps.Ostatnie słuchy są takie, że niektóre ciała wyłowione z wody były ubrane w kamizelki ratunkowe.
------
Pieśń dla ofiar .... z miejsca tragedii.
https://m.youtube.com/watch?v=x0d1Zv3DJv8
Dzisiaj też nie wiadomo czy syjoniści z PIS nie dostarczyli kolejnych zestawów z Mesko.
https://ria.ru/incidents/20161226/1484632783.html
zasięg maksymalny-8000m
pułap maksymalny-3000m
długość-1520mm
głowica-3kg
waga rakiety-5kg
waga systemu-15kg
Tu wersja ze strony zajmującej się militariami
Rakieta Stinger jest przenośną rakietą przeciwlotniczą do obrony na niskim pułapie z widzialnością celu. Za jej pomocą Armia ochrania swoich żołnierzy i sprzęt w polu, głównie przed śmigłowcami. Może być odpalana z różnych platform:
naramienna wyrzutnia rurowa (MANPADS)
M2 Bradley SFV
M2 Bradley Linebacker
Avanger (HMMWV)
śmigłowce (AH-64, AH-1, OH-58)
Odpalany z naramiennej wyrzutni rurowej Stinger pozwala żołnierzom piechoty skutecznie bronić się przed nisko lecącymi pojazdami (śmigłowce, samoloty, rakiety crusie, pojazdy niekierowane). Jest bezpośrednim następcą rakiety Redeye. Rakieta zaopatrzona w termiczny system naprowadzania, po odpaleniu nie potrzebuje już ingerencji strzelca, co pozwala mu się ukryć przed kontratakiem. System składa się z rury - kontenera z rakietą, modułu sterującego i nie wymaganego modułu IFF. Rakiety z wszystkich systemów i odpalania są kompatybilne. W latach 60 Korpus Piechoty Morskiej USA wprowadził pierwszą naramienną wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych - REDEYE. Od 1966 r. otwarto kurs dla operatorów systemu w bazie 29 Palms w Kalifornii. Od jesieni tego samego roku każdy pluton piechoty ma w swoim składzie wyrzutnie wraz z obsługą.
System REDEYE służył Armii przez całe lata 70. Dopiero w 1982 r. rozpoczęto wprowadzanie nowego modelu - STINGER. Nowa rakieta charakteryzowała się możliwością odpalania rakiety do celu w każdej pozycji. Zwiększono też odporność na zakłócanie przez zastosowanie "dwukolorowej" głowicy, pracującej w podczerwieni i ultrafiolecie.
Aktualnie Stingery dostępne są w czterech konfiguracjach:
Stinger Basic
Stinger Passive Optical Seeker Technique (POST)
Stinger Reprogramable Micro Processor (RMP)
Stinger RMP Block I
--------------------------------------------------------------------------------
Specyfikacja: Model /Typ FIM-92A
Długość całkowita 1,5 m
Średnica kadłuba 139,6 mm
Rozpiętość skrzydeł 0,91 m
Masa startowa rakiety 5,68 kg
Masa startowa systemu 15,66 kg
Głowica bojowa 3 kg HE FRAG
Naprowadzanie IR/UV
Napęd silnik rakietowy
na paliwo stałe
Zasięg maksymalny 8 km
Zasięg minimalny 1 km
Pułap Max 3000 m
http://pl.youtube.com/watch?v=KAaUvynmW04 - tu macie odpalenie stingerów
Moja ocena tej broni jest taka: fajna wyrzutnia i dobrze się sprawdza w niszczeniu samolotów. Często pokazywana w filmach jak to terroryści ukradli jednego stingera i wszyscy z "dobrych" się boją :D
Broń fajna. Co wy myślicie o niej?
- w pełni samodzielne naprowadzanie na podczerwień (w wersji B/C również UV) co sprawia, że to faktycznie broń "odpal i zapomnij", nie wymagająca naprowadzania przez inne urządzenie/pojazd
- czujnik podczerwieni wykrywa sygnaturę temperatury krawędzi natarcia, co pozwala atakować samoloty również od strony przedniej półsfery
- wbudowany układ IFF, zmniejszający prawdopodobieństwo omyłkowego zestrzelenia przyjaznego celu
- zbliżeniowy zapalnik eliminujący konieczność bezpośredniego trafienia celu
- wysoka zwrotność (pocisk zdolny jest podążać za celem manewrującym z przyspieszeniem ponad 8g)
- mała waga i wymiary umożliwiające przenoszenie i odpalanie przez pojedynczego żołnierza (wersja MANPADS) oraz zabudowę na różnych lekkich pojazdach: śmigłowcach AH-64 Longbow Apache (wersja ATAS), samochodach M998 HMMWV (system Avenger), transporterach opancerzonych M2 Bradley (wersja M6 Linebacker)
Wady:
- niewielka prędkość (M2.2)
- niewielki zasięg w poziomie (do 8000m) i w pionie (3800m dla wersji B/C)
- mała głowica bojowa (zaledwie 1 kg materiału wybuchowego)
Z tego zestawienia wynika podstawowa rola Stingera - broń do bezpośredniej samoobrony wojsk lądowych przed atakiem nisko lecących samolotów/śmigłowców. Krótki czas od wykrycia do odpalenia (czasem kilka sekund) oraz zdolność pocisku do błyskawicznego osiągania prędkości i pułapu operacyjnego sprawiają, że Stinger w tej roli doskonale się sprawdza. Nieopancerzony samolot/śmigłowiec potrafi zestrzelić już jedno trafienie Stingerem, cięższe, opancerzone śmigłowce szturmowe mogą wytrzymać kilka (z reguły 2-3) trafień. Nowsze wersje Stingera mają udoskonaloną logikę naprowadzania, która umożliwia w ograniczonym zakresie wybór miejsca, w które pocisk ma trafić, co może czasem spowodować trafienie w krytyczny element konstrukcji celu (kabina pilota, silnik, zbiornik paliwa). Pomimo swoich ograniczeń broń cieszy się zasłużonym respektem zarówno wśród jej użytkowników, jak też wszystkich pilotów, którzy mieli okazję widzieć ją w działaniu.
Akcję można zorganizować typowo terrorystycznie, tzn. niepotrzebna jest kontrola terytorium. Furgonetka z opratorem Stingera może podjechać nawet na Okęciu. Kwestia organizacji.
Jedyna słabość teorii to nieprzewidywalna trasa lotu.
Pozornie wydaje się, że duży, mało zwrotny i poruszający się przewidywalnym kursem samolot pasażerski to łatwy cel dla terrorysty – wystarczy odpalana z ramienia wyrzutnia rakiet przeciwlotniczych i zamach gotowy. Otóż nie jest to tak prosta sprawa, głównie z powodu poważnych ograniczeń takiej broni, nazywanej skrótowo MANPADS od angielskiego "Man Portable Air Defense System".
Nie ma przy tym większych wątpliwości, że synajscy rebelianci posiadają taką broń. W ostatnich latach zestrzelili dwa śmigłowce egipskiego wojska, w czym jeden na pewno przy pomocy MANPADS. Niegdyś zdobycie takiej broni było trudne, ale od czasu ogarnięcia Bliskiego Wschodu przez zawieruchę wojenną już tak nie jest. Arsenały rozpadającego się pod ciosami Amerykanów Iraku Saddama Hussajna, a potem ogarniętych przez arabską wiosnę Libii oraz Syrii stanęły otworem przed różnej maści bojówkami i handlarzami bronią.
Wywiady państw Zachodu nieustannie starają się skupować i ściągać różnymi sposobami rakiety z czarnego rynku oraz niszczyć te, które zalegają w arsenałach państw nie mających dość pieniędzy, aby je dobrze zabezpieczyć. W 2012 r. amerykański Departament Stanu chwalił się, że od 2003 r. zlikwidowano w ten sposób 33 tys. rakiet.
Pomimo takich działań terroryści i różnej maści rebelianci mają dostęp do MANPADS. W ciągu kilkunastu ostatnich lat podejmowali co najmniej dwie próby zestrzelenia samolotu cywilnego przy ich pomocy. W 2002 r. w kenijskiej Mombasie dwie rakiety odpalono w kierunku startującego izraelskiego Boeinga B757, ale obie chybiły celu. Rok później pocisk trafił samolot transportowy linii DHL startujący z Bagdadu. Maszyna została poważnie uszkodzona, lecz piloci zdołali ją opanować i wylądować.
Detale utrudniają zadanie
Dwie poważne próby jak na prawdopodobnie tysiące rakiet znajdujących się poza kontrolą to na szczęście bardzo skromny wynik. Można się więc domyślać, że przeprowadzenie takiego zamachu nie jest sprawą prostą. Podstawowym problemem są wspomniane ograniczenia techniczne MANPADS. Najbardziej rozpowszechnione na czarnym rynku radzieckie pociski Strzała w różnych wersjach mają mały zasięg, niedoskonałe systemy naprowadzania i niewielką głowicę.
Strzały mogą przelecieć tylko około 4 km i wznieść się na nieco ponad 2 km. Oznacza to, że startujący samolot pasażerski w ciągu kilku minut wylatuje z ich zasięgu. Napastnicy musieliby więc ukryć się gdzieś blisko końca pasa startowego. Nie jest to łatwe, bo wyrzutnia nie jest mała (ma długość około 1,5 m).
Na dodatek samo "złapanie" celu przez systemy rakiety, konieczne do odpalenia, nie jest proste. Często zanim się to uda, cel wylatuje już z zasięgu. Sprawne wykonanie całej tej procedury wymaga pewnej wprawy i nie jest tak proste jak na przykład obsługa granatnika przeciwpancernego, gdy wystarczy skierować broń w odpowiednią stronę i nacisnąć spust.
Nawet gdyby terroryści zdołali niespostrzeżenie zająć odpowiednią pozycję blisko trasy przelotu samolotu, wykazać się sporą dozą umiejętności w namierzeniu go i odpalić rakietę we właściwym momencie, to i tak mieliby dużą szansę na to, że system naprowadzania po prostu zawiedzie. Wczesne MANPADS mają słabe możliwości manewrowania i śledzenia celu, więc często zdarza się im nie trafić.
Gdyby jednak wszystko poszło zgodnie z planem i pocisk uderzyłby w samolot, to głowica ma w sobie tylko około 300 g ładunków wybuchowych. Oznacza to, że rakieta musiałaby ugodzić we wrażliwe miejsce, aby zagwarantować zestrzelenie. W czasie zimnej wojny tworzono je głównie z myślą o atakowaniu śmigłowców i samolotów szturmowych (znacznie mniejsze od maszyn pasażerskich), a i tak szybko uznano za zbyt słabe. Dla wojska najważniejsze było jednak wyłączenie maszyny przeciwnika z walki lub jej odstraszenie, więc zestrzelenie nie stanowiło głównego kryterium skuteczności. Dla terrorystów sprawa wygląda inaczej.
Nieco nowsze radzieckie MANPADS, takie jak Igła, mają lepsze systemy naprowadzania i mogą atakować na większej wysokości. Są wiec poważniejszym zagrożeniem, ale na szczęście najprawdopodobniej jest ich niewiele na czarnym rynku. Po raz pierwszy w rękach rebeliantów pojawiły się w Syrii, podczas trwającej tam obecnie wojny domowej, ale w niewielkich ilościach. Amerykanie swoich rakiet i wyrzutni pilnują znacznie lepiej. Bardzo niechętnie przekazują je komukolwiek od czasu wojny w Afganistanie z ZSRR, gdy wiele pocisków Stinger dostarczonych mudżahedinom "zniknęło"
Pomyłki wojska kosztują więcej
Zestrzelenie samolotu pasażerskiego nie jest więc łatwym zadaniem dla terrorystów. Teoretycznie to wykonalne zadanie, ale jego skomplikowanie najpewniej działa zniechęcająco, dzięki czemu w ostatnich latach nie było wielu prób. Nie oznacza to jednak, że różnej maści separatystom, rebeliantom i terrorystom nie udało się nigdy zestrzelić samolotu cywilnego. W zdecydowanej większości były to jednak niewielkie maszyny latające nad niespokojnymi częściami Afryki.
Zestrzelenia dużych samolotów rejsowych to częściej sprawki regularnych sił zbrojnych normalnych państw. Wojskowi mają więcej krwi cywilów na rękach, bowiem tylko oni dysponują odpowiednio niszczycielskim sprzętem. Dla myśliwca czy większych rakiet przeciwlotniczych samolot pasażerski jest bardzo prostym celem.
Do jednej z tragedii, gdy siły zbrojne zestrzeliły samolot cywilny i zabiły niewinne osoby, doszło niedaleko od miejsca, gdzie spadł teraz rosyjski samolot. W lutym 1973 r. nad kontrolowanym wówczas przez Izrael Półwyspem Synaj został zestrzelony lecący z Libii do Kairu libijski B727 ze 113 osobami na pokładzie. Samolot wpadł w burzę piaskową nad północnym Egiptem i doznał awarii sprzętu nawigacyjnego. Nieświadomie dla pilotów boeing przekroczył Kanał Sueski, który stanowił wówczas granicę pomiędzy pozostającymi formalnie w stanie wojny Egiptem a Izraelem.
Izraelczycy poderwali na przechwycenie intruza dwa myśliwce F-4 Phantom, które szybko odnalazły boeinga. Piloci wojskowi próbowali nakłonić Libijczyków do skierowania się na pobliskie lotnisko i wylądowania w celu wyjaśnienia sytuacji. To standardowy zabieg w takiej sytuacji. Libijski samolot nie zastosował się jednak do poleceń i zawrócił na zachód, w kierunku Egiptu. Wobec tego izraelscy piloci otrzymali rozkaz otworzenia ognia. Serie z działek pokładowych ciężko uszkodziły jedno ze skrzydeł boeinga. Maszyna rozbiła się podczas awaryjnego lądowania na pustyni. Przeżyło tylko pięć osób.
1954 rok - DC-4 amerykańskich linii Cathay Pacific zestrzelony przez chińskie myśliwce. Przyczyny pozostają niejasne. Pekin twierdz, że maszynę pomylono z bombowcem z Tajwanu. 10 ofiar.
1955 rok - L-149 izraelskich linii El Al zestrzelony przez bułgarskie myśliwce po omyłkowym naruszeniu granicy. 58 ofiar.
1973 rok - Boeing 727 libijskich linii Libyan Arab zestrzelony przez izraelskie myśliwce nad Synajem po naruszeniu granicy. 113 ofiar.
1978 rok - Boeing 707 koreańskich linii Korean Air zestrzelony przez radzieckie myśliwce opodal Murmańska po naruszeniu granicy. Awaryjne lądowanie skończyło się tylko dwiema ofiarami.
1980 rok - Jak-40 linii Linhas Aereas de Angola zestrzelony najpewniej przez zambijskiego MiGa-19. 19 ofiar.
1983 rok - Boeing B747 linii Korean Air zestrzelony przez radziecki myśliwiec opodal wyspy Sachalin po naruszeniu granicy. 269 ofiar.
1988 rok - Airbus A300 irańskich linii Iran Air zestrzelony przez amerykański krążownik USS Vincennes. Amerykanie tłumaczyli tragedię pomyłką w ocenie sytuacji. Uznali samolot pasażerski za atakującą maszynę bojową. 290 ofiar.
2001 rok - Tu-154 rosyjskich linii Siberian Airlines zestrzelony nad Morzem Czarnym przez ukraińską rakietę przeciwlotniczą wystrzeloną podczas ćwiczeń na Krymie. Pocisk doznał usterki. Zginęło 78 osób.
Razem 839 ofiar zestrzeleń samolotów pasażerskich przez wojsko
1978 rok - Vickers Viscount linii Air Rhodesia zestrzelony przez zimbabweńskich rebeliantów przy pomocy rakiet Strzała. 38 osób zginęło w samolocie a dodatkowe dziesięć zamordowali rebelianci na ziemi.
1979 rok - Ponowne zestrzelenie samolotu Vickers Viscount linii Air Rhodesia przez rebeliantów przy pomocy rakiet Strzała. Tym razem wszyscy obecni na pokładzie zginęli na miejscu. 59 ofiar.
1985 rok - Mały niemiecki samolot badawczy Dornier Do 228 zestrzelony nad Saharą Zachodnią przez rebeliantów z Frontu Polisario. Maszyna wracała z Antarktydy do Europy. Trzy ofiary.
1987 rok - L-100 Hercules szwajcarskiej firmy Zimex Aviation zestrzelony nad Angolą. Sześć osób zginęło w maszynie i dwie na ziemi. Nie jest do końca jasne, która ze stron wojny domowej zestrzeliła samolot.
1987 rok - SC.7 Skyvan linii Air Malawi zestrzelony nad Mozambikiem. 10 ofiar. Maszyna strącona najpewniej przez którąś ze stron mozambickiej wojny domowej, ale nie ustalono winnych.
1988 rok - Douglas DC-7 wykonujący lot na rzecz agencji USAID zestrzelony nad Saharą Zachodnią przez Front Polisario. Bojownicy mieli uznać maszynę za marokański transportowiec. Pięć ofiar.
1993 rok - Tu-134 i Tu-154 gruzińskich linii TransAir zestrzelone obok Suchumi podczas wojny w Abchazji. Najprawdopodobniej przy pomocy MANPADS przez abchaskich separatystów. Zginęło 135 osób.
2014 rok - Boeing B777 malezyjskich linii Malaysian Airlines zestrzelony nad Donbasem przez rakietę systemu Buk wystrzeloną z terytorium kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów. 298 osób zginęło.
Razem 566 ofiar zestrzeleń przez terrorystów i rebeliantów
Pozdr.
Niemniej jednak, walący swojego “żyda” Rzeczpospolita Kosiur zapomniał powiadomić, że tej samej nocy zakradł się do lokalnego Chramu Apostoła Szymona sam “Watykan”, a może nawet papież Franciszek z działkiem “stinger” …
Dziwne, że w tygodniku “Niedziela” nie opublikowali. :))
pzdr
Jest widzialny, w nocy bardzo dobrze.
https://almanzor.files.wordpress.com/2016/12/m1-startm.jpg
Na fotografii jest start rakiety Meteor 1 niewiele "mocniejszej" od stingera.
Obserwowałem i rejestrowałem fotograficznie wiele takich startów.
Gołym okiem jest to wrażenie imponujące.
Natomiast na kliszy kamery balistycznej (jest to czuła klisza kwadratowa ok 40x40cm przesłaniana wirującym krzyżem maltańskim) ślad jaki zostawia płomień z dyszy widzianej z odległości około 4km jest porównywalny do jasnych gwiazd.
Uważam, że nie ma szans, aby na zdjęciu jak na załączonym filmie dałoby się go zobaczyć.
Pozdr
A przecież to niecałe 2 km od lądu
Naoczny świadek katastrofy Tu-154 w Rosji: samolot szybko opadał ku wodzie
Naoczny świadek katastrofy rosyjskiego samolotu Tu-154, który w niedzielę wkrótce po starcie z lotniska w Soczi spadł do Morza Czarnego, twierdzi, że maszyna zamiast nabierać wysokości szybko obniżała lot i zbliżała się do wody, jakby miała na niej lądować.
Akcja poszukiwawcza na miejscu katastrofy
Katastrofę opisał funkcjonariusz służby ochrony pogranicza Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), który w momencie katastrofy Tu-154 znajdował się na kutrze na morzu w rejonie Soczi. Przytoczył go dziś rosyjski dziennik "Kommiersant".
Według słów tego świadka samolot, który wystartował z lotniska Adler w Soczi, zamiast nabierać wysokości, zaczął szybko opadać w kierunku wody, jakby zamierzał tu wylądować.
Świadek: samolot odpadł, runął do morza i szybko zatonął
Świadek twierdzi, że nawet gdyby tak miało być, to pozycja samolotu w powietrzu wydała mu się dziwna, gdyż Tu-154 leciał z niewielką prędkością z dziobem znajdującym się nienaturalnie wysoko. Porównał nawet pozycję samolotu do motocykla, który kierowca ustawił na tylnym kole. Po chwili samolot zaczepił o wodę ogonem, który odpadł, runął do morza i szybko zatonął – powiedział pogranicznik.
Zdaniem ekspertów do takiej sekwencji zdarzeń, które opisał naoczny świadek, mogło doprowadzić od razu kilka czynników w taki czy inny sposób związanych z działaniami załogi samolotu, a konkretnie błąd pilotów, którzy próbowali zbyt energicznie podnieść maszynę – pisze "Kommiersant". Do katastrofy w Soczi mogły się też przyczynić czynniki techniczne, na przykład nadmierne obciążenie samolotu – zaznacza gazeta.
Źródło, na które się powołuje, uważa, iż ostatecznie z tzw. wersji terrorystycznej śledztwo może zrezygnować dopiero po starannym odczycie zapisów rejestratorów parametrów lotu, a także zbadaniu ciał ofiar i szczątków samolotu Tu-154. We wtorek poinformowano, że na miejscu katastrofy nurkowie znaleźli jedną z czarnych skrzynek, najpewniej należącą do tej maszyny.
Nie ma oznak wybuchu
Według ekspertów, których cytują dziś rosyjskie media, na razie nie wykryto oznak wybuchu czy pożaru na pokładzie samolotu.
"Na fragmentach Tu-154 i wydobytych z wody ciałach ofiar katastrofy jak dotąd nie wykryto śladów materiałów wybuchowych, a także uszkodzeń, które by świadczyły o działaniach z zewnątrz" – twierdzą źródła cytowane przez rosyjskie media.
"Wersja aktu terroru nie znajduje obecnie potwierdzenia" – twierdzi jedno z dobrze poinformowanych źródeł. Inne z kolei tłumaczy brak sygnału SOS tym, że piloci znajdowali się w sytuacji stresowej.
– W sytuacji krytycznej próbowali się ratować – to były sekundy. To zrozumiałe, że nie mieli głowy, żeby nadać sygnał – powiedział rozmówca agencji Interfax.
"wsie wystuplenia proischodiat noczju"
dokladnie tak
pozdr
Rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że najważniejszy rejestrator lotu znaleziono we wtorek rano na głębokości 17 metrów. Czarna skrzynka jest z dobrym stanie. Według FSB nie znaleziono dowodów na to, że na pokładzie samolotu doszło do ataku terrorystycznego. Wstępne wersje katastrofy wskazują na dostanie się do silnika obcego przedmiotu, paliwo złej jakości, które doprowadziło do utraty mocy, a także awarię silnika, błąd pilota oraz usterki techniczne.
dokladnie tak"
Dokładnie tak - od bajek jest MAK ;-)
A my twórzmy "hipotezy badawcze", szukajmy dziury w całym, miejmy oczy i uszy naokoło głowy, analizujmy krytycznie wszystko co mówią niezależnie od tego kto i co mówi. Tak się dochodzi do prawdy...
Hał, hał! ;-)
Ps..Właściwie działające klapy nie powodują katastrof. Są po to, by skrócić rozbieg, a nie schowane w dalszej części lotu, działają jak hamulec aerodynamiczny. Niesymetryczne wypuszczenie klap może jednak doprowadzić do tragedii, ale już wcześniej.
Człowiek umiera przeważnie wskutek głupoty. A to nie tak coś je, nie to, co trzeba, to, czego nie trzeba.... to samo z wypadkami lotniczymi. W przypadku samolotów nie trzeba stingera, żeby taki spadł xD...
Możliwe przyczyny wypadku...
1) pasażerowie zjedli dużo, wskutek czego wzrosla waga pasażerów. Pasażerowie przy kości albo ładunek, bagaż artystów wypasiony i ciężki....
1) ruska konstrukcja klap samolotu zawiodła...
1) ruscy wypiwszy przez co jednosekundowe opóźnienie czasu reakcji doprowadziło do katastrofy...
Wszyscy wiedzą, że ... ciężkie nie poleci... wątpię, aby na lotniskach były wagi do ważenia samolotu przed startem.... taką mamy cywilizację, że w średniowieczu by te wagi postawili, ale teraz, kiedy nikt tym na lotnisku ucięciem głowy nie grozi, teraz nie ma takich wag. Również konstrukcje samolotu są na aby aby... im nie chodzi o wasze bezpieczeństwo.... oni chcą więcej zarobić: kupić tańszy samolot, mniej blach, mniej stali, najlepiej cały z plastiku... z cienkimi skrzydłami i 1 silnikiem..... im nikt głowy nie utnie.... a skoro tak, można się nie przykładać.... można spartolić projekt, zrobić projekt pod zamówienie: tani jak barszcz, aby firma produkująca najwięcej się nahapała....
Stingera bym odrzucił, no bo to by się nagrało na taśmach amerykańskich satelitów w podczerwieni xD....
2) ruski pasażer artysta poszedł do kiosku z gazetami. Kupił sobie stingera i parę granatów, wszystko zapakował do walizki i wsiadł do samolotu xD.... a potem coś poszło nie tak ..... albo kupił dla syna zestaw "mały dywersant" xD... dziecko dobrało się do zabawek w czasie lotu ;-)
Wracając, dlaczego samoloty spadają... bo są głupio konstruowane, tanio..... ludzie umierają przez głupotę, nie przez technikę.... maszyny zamawiają idioci, którym nie zależy na życiu, ale na kasie.... inżynierowie, którzy potem to klecą, nie protestują, łykają wszystko, co im tam szefostwo zaproponuje.... a wiadomo czym wyżej szef tym więcej pije xD... czyli tym durniejszy jest.... nasi spece od pkp wypili już chyba wszystko i zaczynają to pić drugi raz xD.. dziwić się należy tylko jednemu - dlaczego tak mało katastrof w pl ... może nie wszyscy piją..... generalnie zabija głupota. Nie wytępiona w szkołach całego świata... nawet gdyby to był zamachowiec ze stingerem, za tym zamachowcem stałaby głupota i klepałaby go po ramieniu.... Gdyby nie głupota, ludzie by żyli wiecznie xD